Wojtek Kowalski “Luźne kartki z adwokaturą w tle“. To ciekawe przedstawienie…hmmm, może jednak inaczej sformułuję – to interesujące przedstawienie rzeczywistości adwokackiej, a bynajmniej tej, jaką poznał bohater tej książki. Dokładniej mówiąc, jest obraz pracy w wymiarze sprawiedliwości, widziany przez pryzmat codzienności prawnika.
Ta dosyć krótka książka, napisana w formie rozdziałów – „kartek”, które przypominają trochę obraz listów, ale nie dosłownie takich, jakie wysyłamy do znajomych, gdzie zaczynamy np. „Cześć Michał”, lecz bardziej mających charakter pamiętnikowy, kierowany do odbiorcy.
Wojtek Kowalski “Luźne kartki z adwokaturą w tle“
W tych kartkach poznajemy pewne uroki pracy w sądzie, zachowania prokuratora, adwokatów, ławników, sędziego i innych osób związanych z prawem, czy też samych oskarżonych. Wszystko to jest ujęte, w sposób powiedziałbym, metaforyczny, czasem z dozą osobliwego humoru lub też z dogryzaniem co do niektórych. Dodaje uroku fakt, że wiele z tych wspomnień, bo tak też można nazwać „kartki”, działo się w czasach poprzedniego ustroju w Polsce, czyli za czasów panującego ustroju komunistycznego. Tak też z tego powodu, są również przedstawiane prześmiewcze uwagi wobec adwokatury, bo tak można nazwać ogół wszystkich pracujących osób w sądownictwie. Przynajmniej ja tak odbieram znaczenie tego słowa.
Język pisany, tych historii, które wydają się przeżyciami narratora książki, jest wielobarwny. Ma swój charakterystyczny urok i swoją prostotę, bez zbędnych fajerwerków, czy też skomplikowanych pojęć. Zatem jest w pełni zrozumiały i dla każdego. Momentami czyta się go jak krótkie opowiadania do kawy. Może tak zbyt luźno przedstawiłem swoje wrażenia, ale faktycznie jest tak, że chętnie czytałem kolejną „kartkę”, bo po prostu byłem ciekawy.
Szczególnie ciekawy tego, jak faktycznie myśli osoba, która dosłownie pracowała w wymiarze sprawiedliwości i przekonałęm się, że to też człowiek i to nawet bardziej elastyczny i otwarty, niż nie jeden zwykły obywatel. I jak się okazuje, mimo że broni prawa czy też uczestniczy w takich procesach, to jest zwykłym człowiekiem, który potrafi je łamać, czy też naginać. Oto przykład:
„I nagle wyczarowywał przed rozmówcą pokaźną butelkę swej słynnej i znakomitej wódeczki tzw. kmerówki o delikatnej barwie i takimiż smaku, zaś na pakowym papierze rozkładał spory kawałek suchej myśliwskiej kiełbasy”
Przytoczyłem ten cytat specjalnie, bowiem fajnie jest dowiedzieć się tym, że tam gdzieś za drzwiami, gdzie swoją pracę, swój gabinet ma sędzia, adwokat, prokurator, jest też coś, co może być naganne, bowiem nikt z nas nie jest święty, jest człowiekiem, a nie robotem.
Wydawałoby się. Co może zwrócić naszą uwagę w życiu adwokata, sędziego czy też innych osób z wymiaru sprawiedliwości? Przecież to praca żmudna, która opiera się na ciągłym dopatrywaniu szczegółów różnych raportów, czy wypowiedzi świadków. Więc co takiego w tym fajnego? Ano, autor udowadnia nam, że nawet te szare pozornie obowiązki, w tej dziedzinie życia, też mogą być urozmaicone i mają w sobie pewien urok.
To, że chodzi nieraz o byt oskarżonych i trzeba przy tym być rozsądnym i neutralnym, aby wydać odpowiedni wyrok, nie znaczy, że to jest aż tak nudne, bowiem można się z tej pracy pośmiać, a nawet ją dogłębnie skrytykować. Czy to strzał we własną stopę, bo przecież śmiejąc się z własnej pracy, sami siebie oceniamy? Chyba nie, to po prostu takie luźne podejście, podobnie jak „Luźne kartki z adwokaturą w tle”.
Do tego rodzaju rozmyślań podczas czytania tej, powiedziałbym noweli, dochodziłem często. Są to ciekawe doznania i faktycznie, te metaforyczne i realistyczne akapity, potrafią zainteresować czytelnika, wzbudzić w nim odpowiednie przemyślenia, a nawet uśmiech. Taka jest właśnie ta książka, którą polecam tym, wszystkim, którzy mają chwilę na „luźne kartki”, gdzie nie muszą się doszukiwać jakichś głębi i wielkich wniosków, przemyśleń.
Szybka lektura, wiele wniosków, ciekawy język…
Książka do nabycia: “Luźne kartki z adwokaturą w tle”
Zobacz zapowiedź: Wojtek Kowalski “Luźne kartki z adwokaturą w tle” nowość