Przemysław Piotrowski „Bagno” to powieść z tłem politycznym. Thriller, w którym poznajemy świat zbliżony do realnego. To jakby alternatywna rzeczywistość, która na szczęście nie ma miejsca i oby tak było zawsze.
Historia, która została przedstawiona w tej książce to świat polityki i mrocznego jej oblicza. Wymyślone zdarzenia przez autora, piorunująco ukazują ludzką wredność, obłudę, zakłamanie i przede wszystkim brutalność wobec innych. Zatem łatwo się domyślić, że lektura nie tylko jest przeznaczona dla osób dorosłych, ale też niepolecana dla wrażliwych czytelników.
Przemysław Piotrowski „Bagno”
Napisana z rozmachem, w języku charakterystycznym dla powieści grozy i kryminałów, powieść „Bagno”, to jak dla mnie jedna z lepszych powieści, jakie czytałem. Akcja, która toczy się w dosyć dynamicznym tempie od samego początku, tworzy intrygę i trzyma nas w napięciu. Momentami wręcz chcemy przyspieszać wydarzenia, bo nie można się doczekać tego, co się stanie.
Być może wielu z Was stwierdzi, że przesadnie określiłem to, jak się czyta tę książkę, ale bez względu na to, zapewne potwierdzicie, że to dobry i nadzwyczaj realistyczny materiał. I ta autentyczność faktów, jest największą zaletą tego dzieła.
Jak zawsze muszę dwa zdania o języku. No cóż, autor napisał książkę w formie, z którą nie mamy problemów. Składny i obrazowy język, czasem potoczny, z typowymi określeniami, nadaje wiarygodności. Dialogi konkretne i bez zbędnych uniesień, dosadne. Ukazana treść w mrocznej tonacji.
W książce jest poruszony temat uczciwości polityków, ich zachowania pod względem łamania prawa, zachowania moralnego i społecznego. To temat, który zawsze wzbudza wiele kontrowersji, jest śliski i nie schodzi z licznych dzienników i programów publicystycznych. W tej książce mamy też do czynienia z aktami naruszeń seksualnych i morderstwami również na tym tle. Ja to dosyć delikatnie ująłem, ale muszę podkreślić, że ten fakt stanowi o tym, że książka naprawdę nie jest kierowana dla wrażliwych osób.
Samozwańczy sędzia, który wymierza karę tym politykom, którzy dopuścili się zbrodni, w tym przypadku, chodziło głównie o zbrodnie na tle seksualnym wobec dzieci, dorosłych, ale także inne, które pozbawiały obywateli mieszkań, wydaje się nie tak straszną postacią w tej książce. Niby to czarny charakter, ale popiera go wielu ludzi, którzy domagają się sprawiedliwości, jakiej nie może dać państwo. Z powodu jego działań dochodzi do protestów antyrządowych. Są to liczne demonstrację, przez co kraj dopada paraliż.
Zatem oprawca w tej książce, jest postacią wzbudzającą wiele emocji i kontrowersyjną, nie można jednoznacznie stwierdzić czy to typowy czarny charakter, bo poniekąd, ma rację. Postać policjanta, który przecież też broni sprawiedliwości, staje się dyskusyjna, bo w końcu ściga kogoś, kto też chce kary dla oprawców. Ten niemały paradoks, to nie lada atrakcja dla czytelnika, który raz popiera ściganego, a innym razem, ścigającego. Takim prostym sposobem można przedstawić zarys fabularny tej książki.
Swoją drogą. Zastanawiam się, czy w rzeczywistości jest taki policjant, gdziekolwiek na świecie, który do tego stopnia potrafiłby zaangażować się w aż tak skomplikowane i delikatne akcje? Czy polityka to nie jest bariera, którą ciężko pokonać, aby chronić sprawiedliwości? No bo przecież, jak nadepniemy politykom na piętę, będziemy odkrywać nieprawidłowości w ich czynach, to mamy, potocznie mówiąc “przechlapane”…
Przemysław Piotrowski ofiarował nam solidną dawkę emocji i na domiar tego, dosyć realistyczną, którą możemy na swój sposób porównywać z faktami, które mają miejsce w rzeczywistości. Autor nie szczędził krytyki wobec zachowania polityków, czy też kościoła. Odważył się określać tematy trudne w sposób dosłowny, przez co być może przez niektórych może być krytykowany i nawet posądzany o jakiś anty pobudki wobec niektórych elit. Ale to jedynie fikcja, a skonstruowana fabuła ma charakter rozrywkowy, więc tego należy się trzymać, czytając tę książkę.
Przemysław Piotrowski na Facebook: Przemysław Piotrowski – FB
Książka do nabycia: “Bagno”
Czytaj również: Przemysław Piotrowski „Krew z krwi” recenzja