Małgorzata Książyk „Czarne łabędzie” to powieść dla tych, którzy gustują w tajemniczych wampirach. Pełna mroczności historia Modusa, który od wieków żyje, a jego byt zależy od śmiertelników, których krew jest jego pożywieniem.
Ale tak to jest z wampirami i ten mit w każdych kolejnych odsłonach literackich, czy też filmowych jest taki sam. Krew to gwarancja życia dla tych krwiopijców. W książce Małgorzaty Księżyk nie brakuje tego.
Małgorzata Książyk „Czarne łabędzie”
Autorka przedstawia nam historię, w której dominuje miłość. To uczucie dla Modusa trwa wieczność i od stuleci o nie walczy i dba. A dokładniej jego wybranką jest Laura, która poprzez całe kolejne stulecia umiera i zmartwychwstaje pod różnymi innymi imionami. Dla Modusa jest jednak tą samą, ukochaną kobietą, o którą ciągle walczy.
Jak widać, miłość jest tutaj jednym z głównych tematów tej historii i podobnie zresztą jak w innych opowieściach o wampirach, nie jest to żadna nowość, jeśli chodzi o ogólny zarys fabularny tej książki.
Autorka zastosowała w tej opowieści jeżyk pisany o nieskomplikowanej strukturze. Zwyczajny tekst, który pozwala nam na dokładne zrozumienie treści, to coś, co akurat mi bardzo pasuje. Ogólnie, wbrew pozorom, w książce nie ma jakiś szczególnie drastycznych momentów, aczkolwiek jest to treść z gatunku grozy. To napięcie strachu jest w granicach rozsądku i umiarkowanie wywołuje niepokój czy jakikolwiek strach. Powieść ma bardziej baśniowy charakter w łagodniejszym wydaniu.
Być może nie wszystko dostrzegam tak, jak powinienem, ale po prostu ja widzę w tej książce spokojniejszą opowieść z rodzaju horroru czy dreszczowca. Zatem od razu powiem, że przystępując do lektury, można się nastawić na treść, która zaciekawi pod względem fabuły, mniej pod względem jakichś spektakularnych akcji, czy też elementów strachu.
Na pewno odnajdziemy tutaj motywy miłosne, ale to już wspomniałem. Jeśli jednak liczycie na wątki erotyczne, to ich najzwyczajniej nie m, a zbliżenia są tylko ogólne. Piszę o tym, bo opowieści o wampirach kojarzą się nam z erotyzmem.
Osobiście uważam, że autorka dosyć asekuracyjnie i ubogo przedstawiła elementy grozy w tej swojej lekturze. Gdyby chociaż trochę więcej zastosowała rozbudowanych treści, przedstawiających krew czy też inne sceny, bardziej brutalne, zapewne wtedy można byłoby zaliczyć książkę do tych, przez które można byłoby się bać. A tak, powstała historia delikatna, czasem nawet subtelna, co też nie jest wadą, a co dla niektórych jest główną zaletą. Nie każdy chce czytać o strachu, z dużą ilością krwi, ale po prostu woli jego lżejsze oblicze.
Tak na marginesie powiem Wam, że osobiście zaaplikowałem sobie w formie bonusa muzykę podczas przerwy w czytaniu tej książki. Puściłem sobie mroczną płytę pewnego zespołu muzycznego, który gustuje w opowieściach rodem z horrorów i wtedy fajnie się to wszystko zgrało. Książka plus muzyka, dały odpowiedni efekt takiej lekkiej grozy. A więc fabułę można sobie urozmaicić.
Ale to mniej ważny aspekt i doświadczenie, bowiem głównym jest fakt, że miałem okazję przeczytać coś, co sprawiło, że oderwałem się od standardowego życia, a i też, nieco odbiegłem od tematyki, jaką zazwyczaj czytam I czas, jaki poświęciłem na „Czarne łabędzie”, nie jest zmarnowany i, z całą pewnością mogę książkę polecić dla miłośników tego gatunku.
Książka do nabycia: “Czarne łabędzie”
Czytaj również o książce: Małgorzata Książyk “Czarne łabędzie” premiera 12 września!
Wydawnictwo: Book Edit