Monika Cieluch „Dziewczyna, która czuła zbyt mocno” – powieść obyczajowa, romans. W sumie to nie wiem, jak zacząć podsumowanie tej powieści, ponieważ jestem jeszcze pod jej wpływem. Zadziałała na mnie jak narkotyk, przenosząc mnie w cudowny świat romantyzmu.
I wcale nie przesadzam, bo naprawdę treść mnie ujęła. Gdy czytałem książkę, czułem, jakbym był świadkiem wydarzeń i wiele razy się wzruszyłem. Niebywałe, że można stworzyć coś tak ujmującego, coś, co wręcz wbije się w serce. I chociaż spodziewałem się, że będzie tutaj mowa o romansie i miłości, to jednak zaskoczyło mnie to, jak można poprzez słowo pisane wzbudzić w czytelniku emocje, które zapadły w pamięć.
Monika Cieluch „Dziewczyna, która czuła zbyt mocno”
Monika Cieluch stworzyła historię, w której oprócz wspomnianych uniesień, jest wiele o tym jak człowiek postrzega drugiego człowieka. Mamy tutaj do czynienia z zazdrością, ale przede wszystkim jest motyw, który mówi nam jedno – człowieka nie osądza się po jego wyglądzie, lecz po tym, jakim jest i jak się zachowuje. I tutaj muszę przedstawić cytatem, to co mam na myśli:
„Ciężko jest żyć ze świadomością, że społeczeństwo bezustannie nas ocenia, że patrzy na nas przez pryzmat niedoskonałości. Zajebiście trudno jest być innym w czasach, w których w mediach społecznościowych gloryfikuje się ideał i perfekcję…”
Takich cennych spostrzeżeń jest wiele w tej powieści i, to dodaje jej dodatkowej wartości. Faktycznie, ludzie najczęściej, oceniają po tym co widzą, co jest powierzchowne, nie potrafią zajrzeć, lub też nie mają odwagi, do głębi człowieka, zobaczyć kim jest naprawdę, co sobą reprezentuje, jakie ma uczucia.
„Dziewczyna, która czuła zbyt mocno”, to szeroka gama wzruszeń, uśmiechów, radości, żalu, pragnień. Ta mieszanka wybuchowa, tworzy niezwykła całość, która na dodatek jest tak świetnie wręcz napisana, że nie potrzeba się zastanawiać nad treścią. A dialogi, to niczym prawdziwa rozmowa, którą moglibyśmy słyszeć na żywo, w pełni oddająca klimat w danej sytuacji.
Muszę Was przestrzec, drodzy czytelnicy, że w książce są momenty, które powodują, że łza sama ciśnie się, aby wypłynąć.
Jestem pełen podziwu dla autorki, że potrafi tak łatwo dotrzeć do czytelnika. Oczywiście nie wszyscy muszą popierać moje zdanie, lecz zapewne znajdzie się wielu tych, którzy stwierdzą krótko „dobra robota”.
Myślę, że tę historię może przeczytać każdy, kto lubi powieści obyczajowe. Zapewne fakt, że w treści jest kilka zbliżeń, czyli trochę seksu, sprawia, że raczej książka jest przeznaczona dla osób pełnoletnich, to jednak wcale te treści nie są jakoś szczególnie gorszące. Właściwie, ten erotyzm przyćmiewa ogromny romantyzm powieści, a zbliżenia są jego dodatkiem.
Jeżeli chodzi o samą akcję książki, to od razu zaznaczam, że jest spokojna, głównymi wątkami są oczywiście relacje na tle miłosnym pomiędzy bohaterami. I muszę podkreślić, co jest ważne, czytając, nie wiemy, ani nawet nie spodziewamy się tego, co może nastąpić. Zatem trudno jest nawet snuć domysły. A to wszystko wieńczy zakończenie, którego przynajmniej ja się nie spodziewałem.
W książce mamy mały dylemat miłosny, a dokładniej jej bohaterowie. Jared, który kocha London, wyjeżdża na misję do Iraku, potem Syrii i, wojsko wydaje się, że jest dla niego ponad wszystko. London z tego powodu ubolewa, boi się o jego życie. Wprowadza się do jego brata Tylera, w którym zaczyna widzieć troskliwego o kochającego mężczyznę i ojca swojej córki. To wszystko powoduje, że London zaczyna do niego coś czuć. Jednakże tęskni za Jaredem i, ciągle wyczekuje jego powrotu. Zatem mamy tutaj do czynienia z pewnego rodzaju walką z własnymi uczuciami, którą toczą bohaterowie. Poznajemy też miłość rodzicielską Tylera, która ujmuje.
Poza tym, mamy też tragizm związany z misją wojskową Jareda oraz śmierci znajomych London – starszego małżeństwa, z którym London ma dobre stosunki. Wkrótce umierają, zostawiając jej dom.
Jest też element tajemniczości w tej książce, nie tylko jeśli chodzi o relacje pomiędzy bohaterami, lecz także w sytuacji, gdy London, czuje się w niebezpieczeństwie. Jej drzwi zostały zdewastowane poprzez napis „dziwaczka”, potem dochodzi do spalenia śmietnika i kilku innych tajemniczych ekscesów.
Muszę też zwrócić uwagę na to, że książka ma też wymiar, powiedziałbym psychologiczny, który dotyczy zachowania ludzi wobec tych, którzy mają problemy zdrowotne. Dokładniej, chodzi o akceptację innego wyglądu. London jest chora na rzadką chorobę, która objawia się białymi plamami na ciele. Temu wątkowi jest poświęconych wiele zdań, które pokazują nam, charaktery ludzkie. To sprawia, że zastanawiamy się nad tym, czy faktycznie wygląd, to jest to, czego najbardziej oczekujemy od drugiej osoby, aby nam się podobała?
Książka, ma jakby pewne przesłanie, jest motywująca dla osób, które mają o sobie mniejsze mniemanie, źle o sobie mówią. Autorka tym samym chce udowodnić, że każdy ma coś w sobie i nie warto się zadręczać z powodu jakichś odmienności i, „usterki wyglądu” mogą być jeszcze lepsze, niż idealizm, mieć większą wartość, niż coś, co jest oceniane bardzo wysoko, bądź wychwalane.
Książka ukazuje, to jak ludzie potrafią się kochać, tęsknić za kimś, jest w niej wiele tych uczuć i także zmartwień, dramatycznych uniesień. Powieść ukazuje wiele tęsknoty. Wzbudza empatię. A co najlepsze, z każdym nowym jej rozdziałem, coraz bardziej jesteśmy ciekawi tego, co nastąpi.
I kilka pytań, jakie nasunęły mi się na koniec.
Czy coś jest w stanie wypełnić pustkę? Czy odnajdziemy się w nowej roli w świecie? Czy znajdziemy czas na kolejną miłość? Czy wiemy, co to miłość?
A czy Państwu się spodoba? Nie wiem, ale mogę zdradzić, że ci, którym przypadnie do gustu, będą chcieli więcej…
Monika Cieluch na Facebook: Monika Cieluch FB
Czytaj również: Monika Cieluch „A niech to szlag!” – recenzja
Książka w księgarni: “Dziewczyna, która kochała zbyt mocno”
Pozostałe artykuły dotyczące Moniki Cieluch: Monika Cieluch – artykuły