AGATA wokalistka i producentka muzyczna, która wydała niedawno swój najnowszy singiel pt. „nie jej wina”, w swoim artystycznym, napiętym grafiku znalazła czas dla nas wszystkich i odpowiedziała na kilka pytań.
Na wstępie jednak warto od razu zerknąć na jej utwór, który niedawno miał swoją premierę premierę:
Dzień dobry.
Pani AGATO – czy tak do Pani się zwracać, czy to tylko pseudonim artystyczny? Może znajomi mówią do Pani inaczej?
Cześć! Może być po prostu Agata 🙂 jest to zarówno moje imię, jak i postać sceniczna. Nigdy nie czułam potrzeby ukrywania się za pseudonimem i zupełnie szczerze… nawet po długich namysłach nie znalazłam takiego, który by pasował. Spędzając część swojego życia za granicą, miałam wrażenie, że moje imię należy do tych bardziej oryginalnych i rzadkich. Oczywiście w naszym kraju traci ono nieco na swojej mocy, jednak postanowiłam mimo wszystko artystycznie przy nim zostać.
Jako że dotychczas nie miałem okazji poznać Pani twórczości i kawałek „nie jej wina” jest pierwszym, jaki usłyszałem, to chciałbym się dowiedzieć więcej o Pani twórczości. Skąd się wzięło, że akurat to muzyka będzie taką formą artystyczną, którą Pani się zajęła? Może było coś, co na to wpłynęło, jakieś wydarzenie z dzieciństwa?
Moja miłość do sztuki towarzyszy mi od zawsze, ponieważ wychowałam się w domu, w którym mama była artystycznie aktywna, tworząc rękodzieło, malując i rysując. Jej pracownia była moim placem zabaw i zupełnie naturalnym środowiskiem. Choć muzyka była raczej drugoplanowa, to moja pasja narodziła się już w dzieciństwie, wtedy też rozpoczęłam naukę w szkole muzycznej w klasie skrzypiec. Od zawsze jednak wiedziałam, że chcę śpiewać i choć skrzypce poszły w odstawkę, a w okresie nastoletnim idąc w ślady mamy, skupiłam się bardziej na sztukach wizualnych, to muzyka wróciła do mnie jak bumerang już w dorosłym życiu i to ze zdwojoną siłą.
Utwór „nie jej wina” to bardzo przyjemny kawałek taneczny, który porywa do tego, aby trochę rozruszać się i pozytywnie wpływa na samopoczucie. Jest taki optymistyczny. Może Pani opowiedzieć o jego historii powstawania, skąd pomysł?
Utwór “nie jej wina” nie do końca powstał pod wpływem tak pozytywnych emocji, a raczej tych, do których jako ludzie nie lubimy się przyznawać. “nie jej wina” to taka moja fantazja na temat zazdrości, ale ja lubię obracać to, co przykre, bądź trudne w taneczne kawałki, tak, by móc te negatywne emocje roztańczyć na parkiecie 🙂 Historia uformowała się podczas pracy nad kompozycją muzyki. Mocny, lekko nostalgiczny i w klimacie lat 80/90 bit zainspirował mnie do napisania utworu, z którego emanowałaby pewność siebie i może lekka doza szaleństwa. W taki właśnie sposób powstaje większość moich piosenek. Najpierw są dźwięki, a za nimi idą słowa.
Czy inne Pani piosenki są utrzymane w takim klimacie? Może znajdą się na płycie całkiem inne, nawet w innym gatunku muzycznym?
W moim dotychczasowym dorobku znajdą się utwory utrzymane w podobnym klimacie, ale nie zabraknie też brzmień nawiązujących do poprzedniego singla “sobą choć raz”. Z pewnością będzie tanecznie i nostalgicznie.
A i właśnie, jak już wspomniałem o płycie. Może zbyt wcześnie, ale chciałbym zapytać o plany w tej sprawie i czy ma Pani już pełny pomysł, komplet utworów. I oczywiście kiedy miałby się ukazać?
Plany dotyczące płyty na razie formują się dość nieśmiałe. Jest to proces wieloetapowy, gdy tak jak ja samemu się tę płytę komponuje, produkuje i pisze. Pomysły zaczynają nabierać kolorów i kształtów, jednak nie mam na myśli żadnych konkretnych dat.
Skaczę z tematami pytań, ale to bywa, więc – sama Pani układa teksty swoich piosenek?
Tak, zazwyczaj teksty piszę sama. Zdarzają się w tej kwestii współprace, jednak w większości nad tekstami pracuję w pojedynkę.
No i jeśli już mamy o tekstach, to warto spytać o muzykę. Czy muzykę Pani komponuje, czy jest ktoś, kto, że tak powiem – jest jej głównym Autorem?
Podobnie wygląda to w przypadku muzyki. Za kompozycje i produkcje głównie odpowiadam ja, choć tutaj moją drugą zaufaną parą uszu jest mój współproducent, a prywatnie mąż, Jorgen. To on odpowiada też za miks, czyli za ostateczne brzmienie piosenki. Można powiedzieć, że te utwory przechodzą z mojego do jego działu. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, jesteśmy bardzo zgranym teamem.
Jak Bardzo Pani życie jest dla Pani pozytywne?
Zawsze staram się zachować pogodę ducha, choć moja wrażliwa natura każe mi czasami przeżywać coś intensywnie i to nie zawsze na wesoło. Ja jednak doceniam to, co mam i nieustannie staram się sobie o tym przypominać, zwłaszcza w tych gorszych momentach. W każdej trudnej sytuacji zawsze szukam jakichś jasnych stron. To chyba czyni moje życie bardzo pozytywnym 🙂
Jakieś szczególne wspomnienie, największa radość, czy też coś, co zawsze Pani dobrze wspomina i zawsze dodaje energii na dalsze działania?
Szczególnym wspomnieniem jest mój pierwszy szkolny występ, podczas którego zacięła się płyta z podkładem. W pierwszym odruchu chciałam zbiec ze sceny, ale mimo trzęsących się kolan postanowiłam zostać i dośpiewać refren a cappella, co spotkało się z bardzo pozytywną reakcją widowni. Wtedy chyba po raz pierwszy poczułam taką wyjątkową siłę, którą mimo tremy daje scena. Energii do dalszych działań zawsze dodaje mi wsparcie moich słuchaczy. Wystarczy jedna wiadomość, dobre słowo, lub jakikolwiek inny sygnał.
Dopóki moja twórczość poruszy chociaż jedną osobę, nie przestanę tworzyć.
Jak rodzina odbiera Pani twórczość? Czy nie ma problemów z pogodzeniem czasu na rodzinę i tworzenie kolejnych dzieł, czy po prostu na ćwiczenia muzyczne?
Moja rodzina od zawsze bardzo mnie wspiera i kibicuje. Mieszkamy dość daleko od siebie, ale staram się odwiedzać bliskich, gdy tylko mogę. Nie mam problemów z pogodzeniem czasu na rodzinę i rozwijanie kariery. Choć jesteśmy bardzo nieidealni i dużo przeszliśmy, to rodzina jest moim fundamentem w budowaniu wszystkiego, również kariery.
Największa Pani życiowa wpadka, artystyczna wpadka?
Zepsuty telefon podczas udziału w programie the Voice of Poland i brak możliwości kontaktu z widzami oraz relacjonowania tego, co się akurat u mnie działo, kiedy działo się sporo.
Największy sukces artystyczny, sukces życiowy?
Gdy patrzę wstecz, to jest to po prostu moment, w którym życiowo i zawodowo znajduję się dzisiaj. Jeszcze kilka lat temu zupełnie nie wierzyłam w siebie. Dziś realizuję się artystycznie i pomagam realizować się innym. Uważam to za swój wielki sukces.
Czy tylko muzyka, czy jeszcze jest coś, co Pani tworzy?
Kocham gotować, uważam to za równie kreatywne zajęcie.
Wolne chwile najchętniej spędza Pani?…
W kuchni 🙂 Lubię też wyskoczyć na spacer po dzielnicy i pójść na kawę lub wybrać się do kina.
Pani recepta na złość?…
Zazwyczaj staram się po prostu ochłonąć, to pierwszy i najważniejszy krok, bo w emocjach nie myślimy trzeźwo. Nie jestem pamiętliwą osobą i dość szybko mi przechodzi, czasem więc pojawia się problem powrócenia do tematu, gdy wymaga on jeszcze np. przegadania czegoś z drugą stroną. Jeśli jednak zdenerwowało mnie coś, na co nie mam wpływu, to pozwalam złości jedynie przez siebie przepłynąć, uznać ją i szybko odpuścić. Później na chłodno mogę o niej ewentualnie napisać 🙂
Recepta na miłość?…
Recepta na miłość romantyczną to nie szukać jej, nie gonić za nią. Zabrzmi banalnie, ale przede wszystkim najpierw pokochać siebie i zacząć spełniać swoje marzenia. Poznać również swoje granice. Wtedy nie będzie nam się chciało szukać miłości pod niewłaściwym adresem, a osoba o podobnych zainteresowaniach, priorytetach i celach mimowolnie zacznie grawitować w kierunku naszego życia, bo będzie chciała z nami przebywać. Nawet jeśli nie od razu spotkasz miłość, to na pewno spotkasz pokrewną duszę.
Recepta na miłość w relacjach z bliskimi to często powtarzać im, że się ich kocha. Oni lubią o tym szybko zapominać! Niech te słowa bez zbędnej powagi staną się lekkie jak łyk kawy z rana. Tak jak miłość powinna być lekka 🙂
No i w ogóle, czym Pani się inspiruje, gdy tylko czuje, że chce stworzyć kolejny utwór?
Najbardziej inspirują mnie relacje, co za tym idzie, własne doświadczenia, ale też doświadczenia osób, z którymi współpracuję lub nawet wyimaginowane scenariusze, które mogłyby się wydarzyć. To wszystko jest bardzo płynne. We współpracy z innymi artystami zamieniam się w pewnego rodzaju medium i staram się przekazać ich emocje i przeżycia. Lubię pisać też w celu zamanifestowania czegoś. Idę tam, gdzie akurat chce mnie poprowadzić wyobraźnia. Czasami pomysł na piosenkę przychodzi z zaskoczenia, np. podczas kąpieli. Czasami siadam do pracy i muszę go bardziej „przywołać”. Bywa różnie.
Gdzie można Panią odnaleźć? Jakieś stałe miejsca koncertów, kawiarnie? Strona www?
Zapraszam na swoje social media! Można mnie znaleźć na instagramie, facebooku i tik toku pod @agataishername.
Może Pani zdradzi swoje plany na zbliżający się 2024 rok?
Na pewno będą to regularne premiery i mam nadzieję, że trochę więcej koncertów.
Może na koniec kilka słów dla innych, którzy też chcą zaistnieć w świecie muzycznym – rady, jedna rzecz, którą powinni od samego początku unikać?
Każda droga do sukcesu może wyglądać zupełnie inaczej. Myślę, że jest jedna uniwersalna kwestia, która sprawdzi się w przypadku każdego:
Twórz nieustannie, staraj się być w tym coraz lepszy. Nie każda piosenka warta jest wypuszczenia, ale nigdy nie przestawaj tworzyć. Jeśli zaczynasz i nie masz konkretnego planu, zaplecza w postaci wytwórni, ani know-how jak się za to wszystko zabrać, po prostu kreuj i pozwól swojej pracy mówić za siebie, resztę rzeczy wyklarujesz po drodze.
Może jeszcze kilka zdań do wszystkich w ogóle na sam koniec?
Mała prośba do czytelników. Wspierajcie swoich ulubionych artystów, dając im znać, że słuchacie ich muzyki. Nie bójcie się napisać wiadomości, zostawić komentarza, czasem nawet po prostu zagadać. To nasze twórcze paliwo i robimy to wszystko dla Was 🙂
Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów muzycznych i w ogóle szczęścia!
Ja również bardzo dziękuję!
Rozmawiał Emil Kowalski
AGATA na Facebook: https://www.facebook.com/agataishername
Czytaj też: