Jaśmin „Sploty”. Był ciemny poranek. Zbudziłem się wcześniej. Zresztą nie jest to coś nowego i ostatnio tak mam. I potrzebuję się wtedy wsłuchać w świat. Mam na myśli, to, że po prostu zamiast kawy, pierwsze co robię, to włączam sobie muzykę. Zazwyczaj losowo i koniecznie jakąś nowość. Wiadomo, codziennie coś takiego znajdę gdzieś w internecie.
Jaśmin „Sploty”
Tym razem miałem już taką muzykę, której jeszcze nie poznałem. I przyznam szczerze, płytę z tymi piosenkami, była już u mnie kilka dni. Leżała na biurku, czekając na swoją kolej.
Dobrze zrobiłem tego rozpoczynającego się dnia, bo jakiś sen musiał mnie chyba wcześniej rozdrażnić, bo czułem się niezbyt. Dlatego pomyślałem, że wreszcie odpalę Jaśmin „Sploty”, którą dostałem w prezencie. Tytuł w sam raz, adekwatny do tego, jak się poczułem, gdy wybrzmiały pierwsze nuty i łatwo się domyślić, że zintegrowałem się od razu, bo muzyka przystąpiła do swojego uspokajającego dzieła.
Być może aż tak bardzo nie byłem nerwowy, to jednak dawka optymistycznych nut, spowodowała, że dostałem powera na najbliższe godziny. Zatem dzień zaczął się idealnie. Wybrzmiewające melodie w słuchawkach (bo przecież wielu jeszcze spało o tej porze – dopiero powoli świt), były niczym kawa, łagodna i z mlekiem, delikatnie posłodzona z dodatkiem imbiru. Hmm, ktoś powie, że imbir dodaje się raczej do herbaty, ale ja robię inaczej.
No ale trochę zmienię to, co piszę, bo wyszedł mi jakiś poetycki klimat.
W sumie co się dziwić, jeśli faktycznie wybrzmiewające nuty i płynące słowa, które słyszałem podczas pisania tej recenzji, nie są niczym innym, jak poezją, melodią pobudzającą do wyobraźni, pobudzającą uczucia i myśli i niekoniecznie konkretnie o czymś poważnym, lecz po prostu.
I co jest bardzo ważne, te utwory na płycie „Sploty” są perfekcyjne. Nie będę bawił się w drobne pochwały, bo nie byłbym szczery. Dla mnie bomba, która delikatnie wybuchła w moich myślach i gdzieś tam podrażniła zakątki odpowiadające za obrazy, wizje, marzenia i za to, co chciałbym czuć i czego być świadkiem. A takich życiowych pragnień mam wiele i zapewne każdy z nas ma podobnie. Toteż utwory z tej płyty dodały mi do tych moich życzeń, tła, jakie wręcz jest obowiązkowe, aby urok, nie był tylko urokiem, lecz także spełnieniem. Tutaj spełnieniem dla mnie jest nic innego, jak spokój i radość ducha, delikatność i nadzieja, która przybliża do realizacji swoich marzeń i planów.
Przyznam się szczerze, że nie wiem jakim cudem pisałem tę recenzję, oczywiście słuchając jednocześnie muzyki Jaśmin. Dlaczego? Bo nie analizowałem dogłębnie tego dzieła, nie wsłuchiwałem się w słowa w sposób analityczny, bo te słowa i melodia razem, utworzyły coś wyjątkowego. Interpretacje, analizy i odczucia, przyszły same i treści automatycznie tłumaczyły mi przekaz. Bez wysiłku zrozumiałem to, co mi przekazano poprzez utwory, bo one często mówią wprost do słuchacza i ten, niekoniecznie musi „patrzyć im w oczy”, aby dokładnie zrozumieć. Ta magia właśnie polega na tym, że przekaz trafia w podświadomość, ukradkiem, niczym włamywacz, który porusza się tak cicho, jak kot. Nie do wykrycia, a dopiero po chwili, w głowie pojawia się świadomość, czegoś nowego, co dało tyle miłego uczucia.
Zawile? Wiem, trochę jest to potok słów, a nie wprost ocena twórczości Jaśmin. Ale wydaje mi się, że czasem właśnie w taki sposób można oddać klimat, napisać prawdę o danej twórczości i dziełach. Niewątpliwie i z pewnością, gdyby mi kazano za dwa dni napisać jeszcze raz tę recenzję, gdy już poznam muzykę na tym krążku jeszcze bardziej, musiałbym chyba odmówić, bo po prostu napisałbym całe strony i zachwycał się dłużej, pisząc tutaj.
Lubię szukać jakichś błędów i czegoś, co jednak nie do końca danemu artyście wyszło. W przypadku Jaśmin nie da się po prostu powiedzieć złego słowa. Co najwyżej, to przyszło mi do głowy, że brakło mi nieco gitar elektrycznych i akustycznych, za którymi bardzo przepadam. Lecz czy aby na pewno ten klimat byłby lepszy? Kwestia gustu.
Uff. Chyba troszeczkę wymusiłem ostatnie zdania, bo wcale nie musiałem o tym napisać (bo żeby nie było, że tylko komplementy?). Ale jednak lubię coś dodać takiego prawdziwego i jednocześnie podkreślam i przestrzegam, że ta płyta nie nadaje się na chwilowe słuchanie! Od razu wciąga i od pierwszego utworu. Zapewniam, że będziecie ciekawi i koniecznie chcieli przesłuchać od razu do końca wszystkie utwory. To samo się narzuci i nie warto włączać muzyki, jeśli wiesz, że zaraz musisz wyjść do pracy i nie będziesz mógł mieć założonych słuchawek na uszach. Albo po prostu, nie będzie takiej możliwości.
Polecam z całego serca i gwarantuję dobry nastrój, który zapewne Was nawiedzi podczas słuchania tej płyty i na długo, gdy oderwiecie się od muzyki, słowa i melodia będą Wam gdzieś tam w myślach umilały czas.
Czytaj też:
Jaśmin na Facebook: Jaśmin
Recenzował — Emil Kowalski