LILLA VENEDA i ich płyta „Primordial Movements”, która zaczęła się bardzo mocnym akcentem i którego raczej się spodziewałem, to solidny kawał mocnej muzyki metalowej. I to pierwsze, co mogę powiedzieć o tym krążku.
LILLA VENEDA „Primordial Movements”
Pierwszy utwór szybki od razu stawia na nogi. I co pierwsze mi się spodobało? Wokal, który sprawiał poczucie mroczności i powodował, że gdyby go słuchać w aurze nocy, w samotności, to można by po trochu odczuwać dreszcze. No i oczywiście mocna muzyka gitarowa. Ale nie tylko elektryczne „wiosła”, bo czasem też było akustycznie, co doskonale wprawiało w jeszcze lepszy klimat. Do tych wszystkich riffów, dochodziły też różne wstawki, motywy elektroniczne, zapewne nagrane na syntezatorach. No i nie sposób pominąć odgłosy, które dodawały dodatkowego klimatu grozy. Zachrypnięte gardła i nawoływania, niczym prosto z filmowego horroru.
Album „Primordial Movements” to solidna dawka metalu progresywnego. Teksty, w większości po angielsku są często poetyckie i filozoficzne. Mówią one o naszej egzystencjonalności, racjonalności, ciekawości. Zatem są to treści dogłębne i dające do myślenia. Niemniej jednak muzyka doskonale odzwierciedla wszelkie emocje i to z niej w dużym stopniu odczytamy treści zawarte w przekazie.
Lilla Veneda powstała z inicjatywy Viriana w 2009 roku we Wrocławiu. Nazwa grupy pochodzi od utworu Juliusza Słowackiego, tragedii romantycznej „Lilla Weneda”, której fabuła jest osadzona w pogańskim świecie. Akcja toczy się w okolicach jeziora Gopło i przypomina dzieła Williama Szekspira. Toteż poetyczność w utworach zespołu, jest elementem podstawowym. Aczkolwiek świat, który przedstawia muzyczna Lilla Veneda, jest nieco mniej miłośny, bo tak też można skojarzyć. Raczej to wspomniana egzystencja ludzka, jej różne uroi, są ukazane w formach muzycznej liryki o mocnych, siarczystych brzmieniach elektrycznych gitar i solidnej perkusji, która momentami jest niczym serie z karabinów maszynowych.
Znakomita muzyka na przebudzenie, to na pewno. I co najważniejsze, gdy włączyłem płytę kolejnego dnia, utwory na niej się znajdujące jeszcze bardziej wpadały mi w ucho, co istotne, bo zdarza się często, że tylko za pierwszym razem coś chwyta, a potem już nie jest takie dobre.
Na płycie ujęły mnie mroczne motywy w stylu klimatu tła psychodelicznego horroru. To tematy muzyczne, powodujące dreszcze i gdyby dodać do nich faktyczne obrazy jakiejś zagłady, czy może atmosfery obecności zjaw i duchów, to można by odczuwać niepokój i strach. Szczególnie w nocy i pewnie dałoby się zastraszyć ukochaną…
Wiem, taki może niemiły pomysł, ale czy na przykład na Helloween nie byłby to głupi pomysł? Kobieta wpadłaby w nasze ramiona i… No cóż. Moja fantazja.
Niemniej jednak klimat jest super i niepowtarzalny momentami. Przy odpowiednim nagłośnieniu można jeszcze bardziej „wejść” w muzykę i poczuć wszystko. I fajna sprawa, że ktoś potrafi zrobić coś takiego i nie tylko młodych ludzi porwać w wir swoich kompozycji. Sam jestem przedstawicielem ludzi średniego wieku i jak najbardziej muzyka mi się podoba. Może nawet bardziej rozumiem jej przesłanie, niż nie jeden młodzieniec. Ale to tak na marginesie.
Treści na płycie zapewne mogą zainspirować pisarzy. Jestem autorem kilku książek i wiem, jak może inspirująco działać dobry kawałek foniczny. Tudzież ta muzyka raczej dotyczy mrocznych sfer życia, lecz nic nie przeszkadza, by dzięki niej stworzyć na przykład moment jakiegoś tragicznego wypadku w powieści kryminalnej, na nawet obyczajowej. Ot taki akcent rodem z thrillera, dreszczowca.
Podoba mi się rytmiczność w utworach Lilla Veneda. Top stabilnie ułożone sekcje perkusyjne, bez pozornego chaosu i potrafią podnosić ciśnienie na poziom atrakcyjnych doznań. Osobiście nie lubię bałaganu w uderzeniach w bębny, bo tak rozumiem waleniem pałkami na dużą ilość bitów. Tutaj jest to robione z głową i faktycznie melodyjnie. To duży plus – perkusja na wysokim poziomie.
Myślę, że jeśli powiem, że ta płyta jest warta zachodu i koniecznie trzeba jej posłuchać, to miłośnicy tego gatunku potwierdzą moją pozytywną opinię o twórczości Lilla Veneda i również dołączą się do pochwał. A zatem zachęcam do przesłuchania, a nawet odważę się powiedzieć, że jeśli napiszecie na Facebooku do chłopaków, to być może otrzymacie egzemplarz CD-Rom z podpisami muzyków. Ale to już pozostawiam Wam słuchacze.
A. I jeszcze jedno na koniec — fajnie brzmią także akustycznie, bo są takie gitary.
Zespół na Facebook – Lilla Veneda
Płyta dostępna w sklepie Szataniec.PL