Paweł Wichowski „Wahadło sumienia” – kryminał i coś więcej. I muszę się przyznać i mam nadzieję, że autor książki nie będzie miał mi to za złe. Po pewnym czasie czytania powieści nie bardzo byłem do niej przekonany. Po prostu nie wiem sam, czy czasem akurat trafiłem na moje inne samopoczucie. Ale wygrała ciekawość i fakt, że wszystko robię do końca. I szczerze mówiąc, nie pożałowałem, bo moje pierwsze wrażenie okazało się co na wyrost i w finale, stwierdziłem, że jednak to lektura, mimo swojej specyfiki, która niekoniecznie przypadnie do gustu wielu, to była fajna przygoda.
Paweł Wichowski „Wahadło sumienia”
Chodzi tutaj o element pewnego zaskoczenia. Książka zdawała się być niezbyt klarowana, czy też ułożona w piękne dzieło, a jednak stało się tak, że pokazała, iż literatura jest nieprzewidywalna. Zaskoczeniem była fabuła oczywiście, ale przede wszystkim płynąca z niej dosyć osobliwa moja reakcja.
Ująłbym w ten sposób:
„To dzieło od początku wydawało się słabe i patrząc z boku, jakby na rzeźbiarza, który coś majstruje w kamieniu, mogłem stwierdzić, że to lichy twór będzie. Całość nabierała rozmiaru, jakby amatorsko, czy też bez polotu. Gdy jednak postanowiłem, że sprawdzę, jaki będzie końcowy efekt, śledząc oczywiście wszystkie etapy, z mniejszą lub większą uwagą, bo czasem nawet z obowiązku tylko, to zaskoczyło mnie wszystko. Powstał model zasługujący na uwagę i warty był poświęconego czasu”
Innymi słowy – to powieść tego rodzaju, w której nie zauważamy przez długi czas większego BUM. Ale ten BUM przyszedł nagle i jak się okazało, wręcz zakorzeniała mi się całość lektury w moich myślach. Sceptyczne nastawienie zamieniło się w reakcje zadowolenia, a książce myślałem wiele po tym, jak ją zakończyłem czytać.
W powieści mamy do czynienia z osobą, która na świat patrzy dosyć z pogardą. Raczej nie jest zadowolona ze wszystkiego. To jej życie wydawało się pozbawione normalności i opierało się na pragnieniach, których nie mogła zrealizować. Ot postać zawiedziona i narzekająca. Nic szczególnego, a nawet nudnego, by się wydawało. Ale jest tutaj ogromny aspekt, nawet bym powiedział, że psychologiczny, bo ta książka nieco pozwala nam zagłębić się wymiar ludzkiej psychiki.
Dosyć mocno w pewnym momencie oddziałowy wuje na czytelnika, który już mniej zwraca uwagę na obraz fabularny, ale za to bardziej, kierowany jest tą fabułą. Zatem zastanawia się nad jej sensem, nad sensem postępowania głównego bohatera, wyciąga swoje wnioski i tworzy spostrzeżenia. Po prostu ta książka daje do myślenia, mimo że dotyczy historii dosyć takiej banalnej, bo morderstwa, psychodelicznych bohaterów i w ogóle “szarego” klimatu. Toteż wszystko sprawiło, że jako czytelnik, czułem się przygnieciony powagą i powiedziałbym, że klimatem mroku.
Tytuł został uznany za powieść kryminalną, ale dodałbym, że posiada elementy thrillera i gdyby jeszcze bardziej całą historię rozwinąć, dodać więcej jej szczegółów oraz rozbudować niektóre wątki, to myślę, że stanowiłaby ona obraz, któremu ciężko byłoby się oprzeć miłośnikom gatunku. Nie jest to reprymenda, ani też krytyka nadmierna. To moja sugestia, no ale dzieło już jest i przyszło mi do głowy tylko tyle, że można byłoby je zainscenizować. Napisać scenariusz i powstałby ciekawy i mroczny film.
Książka nie jest długa, lecz wydaje mi się, że oddająca więcej, niż autor się spodziewał, iż może wyczytać z niej czytelnik. I to ogromna taka zaleta według mnie. Bo, tak jak wspomniałem, pomimo sceptycznych wrażeń początkowych, końcowe były zaskakująco pozytywne.
Powieść ma charakter spowiedzi. Może nie takiej dokładnie jak to w kościele, ale bohater opowiada o wszystkim tak, jak potrafi – w sposób zwyczajny szarego człowieka. Robi to z więziennej celi, a więc po fakcie zbrodni, których się dopuścił. Toteż mamy wrażenie autentyczności. A ja osobiście lubię taką perspektywę dla czytelnika.
Miałem też wrażenie, że główny bohater napisał wszystko to, w taki sposób, jakby chciał przekazać pewnego rodzaju instrukcję, czyli ukazał w sposób zaplanowany wszystkie swoje dokonania, które wydawały się jasne od początku. Ale, ku zaskoczeniu, trochę się pomyliłem, tak myśląc.
Miałem też wrażenie, że książka to jakby rozprawa bohatera nad tym, jakby zostać mordercą, dopuścić się rytuałom, które gdzieś w głowie świtały i kusiły, aby je dokonać. I tutaj właśnie ten aspekt bardzo działa na psychikę i niejako czytelnik w ten sposób utożsamia się z odtwórcą tej roli i zaczyna myśleć jak on.
Z pozoru mniej atrakcyjna powieść, jak sami czytacie, okazała się dla mnie o wiele bardziej wartościową treścią. Pobudziła we mnie nawet pewnego rodzaju wenę twórczą, żeby udoskonalić zbrodnie, o których tutaj mowa. Hmm, dziwna moja reakcja i być może Autor miał taki cel, aby ją wywołać?
Przeczytajcie dokładnie tę treść „Wahadło”, a sami dojdziecie do odpowiednich wniosków.
Powieść dostępna w księgarni Zaczytani: Whadło sumienia
Recenzował — Emil Kowalski