Natalia Fromuth “Let me in” to powieść, która inspiruje. Właśnie takie słowa, jako pierwsze pojawiły się w moich myślach, gdy skończyłem lekturę. Bo faktycznie fabuła to historia ludzi, którzy mają swoje cele życiowe, są osobami twórczymi i ambitnymi. Chcą realizować swoje pasje i marzenia, a także rozwijać swój talent. A taki ma Aidan – chłopak o zdolnościach malarskich, które naprawdę są dziełami przykuwającymi uwagę i to coraz bardziej.
Natalia Fromuth “Let me in”
Świat wkraczających w dorosłe życie, młodych bohaterów, którzy oczekują od swojego życia więcej, niż przeciętność. To ambitni nastolatkowie, pałający entuzjazmem. Ale również przeżywający pierwsze skrajne uczucia, wśród których są zarówno radosne, jak i też smutne doznania. To wszystko jakby pełna gama barw, które potem wykorzystane są w obrazach malowanych na murach budynków publicznych. Bo właśnie graffiti jest tą sztuką, kontrowersyjną przecież, którą uprawia Aidan. Jednak robi to z sercem i spod jego pędzla, czy też sprayu, wychodzą piękne obrazy. Obrazy nasycone prawdziwymi uczuciami i doznaniami, które z czasem przykuwają uwagę coraz liczniejszej widowni. Stają się doceniane, a chłopak zaczyna odczuwać spełnienie życiowe, do którego dążył, chociaż bał się tego, co będzie, gdy kiedyś stanie się faktem, że jego twórczość będzie popularna.
Na życiowej drodze Aidana pojawia się sympatyczna Layla, która niemal od pierwszych chwil ujęła za serce młodego chłopaka. Kawiarnia, do której przychodził, była jego azylem, tym bardziej że kelnerką była właśnie ona. Ona, która z czasem stała się jego muzą.
I tak się zaczęła romantyczna przygoda młodych ludzi. I o tym mowa w tej książce, gdzie twórczość i miłość, to jakby jedna całość. Związało się dwoje ludzi, którzy wręcz zasługują z nawiązką na szczęście. Takie też odczucia, spełnienia, radosne i wręcz błogie, pojawiają się podczas czytania „Let me in”. To lektura w sam raz dla młodzieży, dla wszystkich. To jest książka, która emanuje pozytywnymi emocjami, mimo że nie wszystko w treści jest piękne i cudowne. Bowiem, są momenty smutne, jednak to, w jaki sposób bohaterowie sobie z nimi poradzili, może być przykładem, lekiem na całe zło. Może takie troszkę to zdanie nie jest składne, ale wiadomo, o co chodzi.
Mógłbym zachwalać tę powieść bardzo długo i z całym przekonaniem, bo faktycznie jest bardzo pozytywna treść, która powoduje, że człowiek myśli bardziej otwarcie, czy też nawet, szczególnie ci, którzy mają duszę artysty, chcą tworzyć. Jestem tego przykładem, bo do szuflady wiele piszę, szczególnie poezji i tak też po przeczytaniu tej lektury, nasuwało mi się wiele różnych, barwnych wersów. Oczywiście nie będę ich cytował, bo nie o to chodzi.
Romantyzm, to chyba najbardziej pasujące słowo, które można przypisać powieści. I nie chodzi tylko o to, że młodzi ludzie zakochują się w sobie, ale także o to, że cała ta historia jest taka barwna, ma to coś w sobie, co chwyta za serce i możemy delektować się rokami wszelkich pozytywów życiowych.
Tragizm to też część historii, bo mamy tutaj smutne chwile, które niemalże są jakby kubeł zimnej wody w momencie zachwytu. Ale życie składa się z tych radosnych i tych smutnych momentów i nie unikniemy tego. Możemy jedynie wyciągać wnioski i stawać się silniejszymi. Zresztą Autorka pokazała nam, że te tragiczne chwile dla Aidana w szczególności, potrafią mieć swoje zalety. O ile można w ten sposób ująć.
W ogóle postaci stworzone przez Natalię Fromuth to bardzo uczuciowi młodzi ludzie, sympatyczni i jak na swój wiek, bardzo odpowiedzialni. Mogą być przykładem dla nastolatków. Aczkolwiek jest tu wątek, który wykracza poza zgodność z prawem. Wiemy przecież, że nie można malować po murach. Graffiti jednak rządzi się odrębnymi prawami i coraz częściej jest akceptowane nawet przez władze. To wiemy z prawdziwego świata.
Podczas czytania odnosiłem wrażenie poetyczności całej historii. Troszeczkę z Szekspirowskiego dramatu, jak też z typowo współczesnych historii romantycznych, w których główne skrzypce grają wkraczający w dorosłe życie młodzi ludzie. Ta poetyczność to oczywiście romans i zamiłowanie do sztuki. Także wspomniane tragiczne momenty, ale też chwile, które sprawiają, że czytelnik czuje się najzwyczajniej lekko. Bo to lekka i głęboka zarazem lektura.
Chciałbym wymienić braki. Na przykład, że za mało akcji. Ale to nie prawda, bo tutaj gra toczy się w sercach i głowach i to sprawia, że ta akcja, to emocje, które czytelnicy mogą poznać w sobie. Może brak współczesności? Na przykład samochodów, telewizorów itd. Też by nie pasowało. Chcę przez to powiedzieć, że całość, to nic innego, jak głębokie doznania, które zastępują wyścig codziennego życia.
I na koniec chciałbym dodać, że książka napisana jest pięknym wręcz językiem, który zrozumie każdy, a nawet nauczyć się jego barw. Treść jest lekka i nie wiadomo kiedy, a jesteśmy przy samym końcu powieści.
Polecam…
Książka dostępna w Wydawnictwie BeYA